sobota, 21 września 2013

Wytrwałość.

Pewnego dnia w ferie zimowe napisała do mnie koleżanka, że u nas na sali gimnastycznej są treningi "karate". Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to była "serio? Jak można na to chodzić". Ale jednak tak bardzo korciło mnie by iść zobaczyć co tam się dzieje, że ubrałam się i poszłam. Wchodząc na salę gimnastyczną minęłam się z dziwnym panem w progu. A czemu dziwnym? Miał biały strój który wyglądaj jak szlafrok, który był obwiązany brązowym pasem. Ale nie wahałam się dłużej i weszłam na halę. I co zobaczyłam? Zobaczyłam garstkę osób było ich może z dziesięcioro, którzy rozciągali do granic własnych możliwości. -"Ćwiczysz?" Usłyszałam głos zza swoich pleców. -"Niee.. przyszłam pooglądać". Odpowiedziałam panu w białym stroju. -"Zdejmuj buty i chodź". Powiedział uśmiechnięty mężczyzna. Siedząc na tej ławce gryzłam się z własnymi myślami "może jednak spróbuję ". Po chwilowym jeszcze namyśle zdjęłam buty i w szybkim tempie ustałam do zbiórki. I tak minął pierwszy trening. Zero kondycji. Zmęczona. Spocona, wróciłam do domu i od tamtej pory co trening zjawiałam się na sali gimnastycznej i zawzięcie wytrwałam prawie 2 lata. W tym momencie nie byłabym w stanie wyśmiać żadnego rodzaju sportu gdyż gdybym poznała go bliżej mogłabym się ostro rozczarować. OSU!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz