sobota, 21 września 2013

Tyle wygrać.

No zobaczcie. Jakieś dwa tygodnie temu pozbyłam się problemu, który mnie w jakiś sposób niszczył. Gdy dowiedziałam się, że dużo mi nie zostało, napisałam do chłopaka, którego tak na prawdę nie znałam a poznałam go przez portal społecznościowy. Wyglądało na to, że moja historia tak nim wstrząsnęła, że przeszliśmy na telefon. Rozmowa rozmową. Pomógł mi się zdecydować i postawił mnie do pionu. Mijały dni. Rozmowa coraz bardziej nas do siebie zbliżała. Jakoś po czterech dniach naszej rozmowy, napisał do mnie jak myślałam "najlepszy przyjaciel". Napisał, że to nie jego świat, że przecież już jestem w liceum i, że jednak będzie lepiej jak nie będziemy się dalej spotykać/ przyjaźnić. Czyli co? Już druga osoba, która była mi bardzo bliska odchodzi. Kolejna załamka. Rozmowy przez telefon z Kubą i kolejny tekst typu "nie możesz się poddać, rozumiesz?". Im dłużej byłam sama tym coraz bardziej tęskniłam za ich osobami. Nadal tęsknie. Mam słabą psychikę. Pewnego razu mama wróciła szybciej do domu i wyglądała na smutną. "Mamo coś się stało?" Zapytałam. "Powiedz mi co ty takiego wyrabiasz, że nawet na mieście słyszę obelgi na twój temat." Nie odpowiedziałam. Czyżby moje problemy przeszły na moją mamę? Temat szybko się zakończył. A ja coraz bardziej potrzebowałam tej "bliskości" kogoś komu mogę zaufać. Po dwóch tygodniach zrozumiałam, że dobrze się stało. Zyskałam najważniejszą jak na razie osobę w moim życiu, której tak na prawdę nie znam. Życie toczy się dalej a ja coraz częściej się uśmiecham sama do siebie : ).
Może dlatego jestem szczęśliwa, ponieważ cieszę się tym, co mam, a nie tęsknię za tym, czego nie mam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz